W dniach 6-8 sierpnia tego roku miałam przyjemność uczestniczyć w zjeździe Koalicji Otwartej Edukacji, której członkiem (jako Małopolski Instytut Kultury w Krakowie) jesteśmy od 2 lat. Koalicja została założona przez 4 instytucje reprezentujące edukację i naukę: Fundację Nowoczesna Polska, Interdyscyplinarne Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego (polski partner Creative Commons), Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich oraz Stowarzyszenie Wikimedia Polska. Obecnie zrzesza 37 instytucji i organizacji z całej Polski, którym bliska jest idea otwartości zasobów edukacyjnych i które współpracują na rzecz jej szerzenia i wcielania w życie. Wciąż przystępują też do niej kolejni członkowie.
Jak można przeczytać na stronie internetowej KOED-u:
„Misją Koalicji Otwartej Edukacji jest wspieranie tworzenia otwartych zasobów edukacyjnych i promowanie związanych z nimi dobrych praktyk i narzędzi.
Koalicja Otwartej Edukacji to porozumienie organizacji pozarządowych i instytucji działających w obszarze edukacji, nauki i kultury. Wierzymy, że wiedza to dobro publiczne i wszyscy powinni móc swobodnie z niej korzystać”.
Co to oznacza w praktyce? Na czym polegają działania KOED-u?
Po pierwsze organizacja prowadzi bezpłatne szkolenia i warsztaty, a także webinaria z szeroko rozumianego prawa autorskiego, dzięki którym uczestnicy stopniowo stają się coraz pewniejsi w działaniach na rzecz otwierania zasobów w swoich instytucjach. Wykłady i praktyczne ćwiczenia pozwalają na coraz płynniejsze poruszanie się po zawiłościach prawno-formalnych korzystania z cyfrowych zbiorów i coraz odważniejsze, a zgodne z prawem, stosowanie wolnych licencji w udostępnianych zasobach w zastępstwie znanej wszystkim doskonale i paraliżującej wszelkie twórcze działania formuły „wszelkie prawa zastrzeżone”. To niezwykle istotne, aby koalicjanci stawali się ekspertami w oznaczaniu zasobów odpowiednimi licencjami, w wyjaśnianiu różnic, jakie pomiędzy nimi zachodzą, a przede wszystkim w tłumaczeniu, że otwartość nie oznacza utraty, a wręcz przeciwnie – sprzyja zyskiwaniu nowych odbiorców. W ten sposób, uczestnicząc w szkoleniach, warsztatach, wykładach, dyskusjach, koalicjanci stają się ambasadorami idei otwartości w edukacji.
Działalność szkoleniowa jest wspierana ogromem publikacji, w których znajdziemy wszystko, co dotyczy otwartości, a o co baliśmy się zapytać. Od wzorów umów poprzez szczegółowe definicje i wyjaśnienia po rozbudowane podręczniki, kompendia wiedzy na temat otwartości zarówno w instytucjach naukowych, jak i edukacyjnych oraz kulturalnych, jak np. OTWARTOŚĆ W PUBLICZNYCH INSTYTUCJACH KULTURY w oprac. Justyny Hofmokl, Alka Tarkowskiego i Kamila Śliwowskiego, 2011 (utwór dostępny na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0).

Ponadto KOED organizuje wydarzenia promujące ideę otwartości w nauce, edukacji i kulturze takie, jak Tydzień Otwartego Dostępu, Tydzień Otwartej Edukacji i Dzień Domeny Publicznej, w którym uczestniczyliśmy w styczniu tego roku i będziemy uczestniczyć w bardziej rozbudowanej już formule w roku przyszłym.
Wartą śledzenia działalnością KOED-u jest także wydawanie opinii, stanowisk i rekomendacji w kluczowych sprawach związanych z prawem autorskim, edukacją, nauką i kulturą. Nie chodzi o to, by ślepo zgadzać się z każdą wydaną przez Koalicję opinią, ale by orientować się, jakie zagadnienia w obszarze prawa autorskiego, dostępu do wiedzy znajdują się w tej chwili „na wokandzie”, a mogą mieć realny wpływ na naszą praktykę zawodową. Na zjeździe mieliśmy np. okazję zapoznać się i przedyskutować opinię dotyczącą projektu stanowiska rządu RP na temat projektu dyrektywy w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym.
Tym, co jednak mnie wydaje się najważniejsze w istnieniu Koalicji jest możliwość wymiany doświadczeń, nawiązania kontaktów, zawiązania zespołów pracujących nad wspólnymi projektami, wydarzeniami, jak również wspierania się w często jeszcze przecież pionierskiej działalności na rzecz otwartości. Najcenniejsze w tej wymianie jest posługiwanie się konkretnymi przykładami z praktyki zawodowej, wzajemne obdarowywanie się argumentami na rzecz wolnego dostępu do zasobów, dyskusja o języku, jakim mówić o otwartości, aby trafiać do naszych partnerów i nie wzbudzać lęku. Czy ma być to język korzyści, czy jednak wspólnego dobra? Czy odmieniana przez wszystkie przypadki otwartość nie staje się niekiedy słowem pustym, którego pierwotny sens gubi się w nadużywaniu?
Otwieranie zasobów jest wszak procesem zmuszającym do przemyślenia i weryfikacji własnych poglądów na temat uwalniania zgromadzonych przez siebie zbiorów. Czy jesteśmy na to gotowi? Czy sami, głosząc postulaty otwartości, nie mamy w sobie obaw z nią związanych? Warto mieć to przepracowane, przedyskutowane, aby nie wysyłać w świat, do naszych odbiorców fałszywych komunikatów. Jeśli otwartość wynika z głębokiego przekonania, że wiedza jest naszym wspólnym dobrem, dobrem publicznym, że wymiana informacji powiększa globalne zasoby wiedzy, działa na rzecz rozwoju ludzi, przyczynia się do dobrostanu i zwiększa ludzką świadomość, wówczas uda nam się przekonać do tej idei innych. Bo otwartość znaczy wolność, wolność od lęku, że dając – tracę albo nic nie zyskuję.
Dziełem, które wybraliśmy do zilustrowania tekstu i tegotygodniowej odsłony, jest obraz „Na letnim mieszkaniu”/„Portret żony” Józefa Mehoffera. Przywołuje on zarówno letni klimat ostatnich dni wakacji, jak i tegoroczny Dzień Domeny Publicznej, której Józef Mehoffer stał się w krakowskim wydaniu bohaterem. Kto będzie nim w roku przyszłym? Mamy swój typ, ale z przyjemnością wysłuchamy Waszych propozycji!
Zobacz PROGRAM oraz Małopolski Szlak Martyrologii Romów autorstwa Adama Bartosza.
Opracowanie: Paulina Kluz (Redakcja WMM), |